Boeing w trakcie lotu

Jeśli ktoś boi się korzystać z samolotów, to po tym artykule raczej nie przestanie, ale przynajmniej dowie się, w jaki sposób można odtworzyć przebieg katastrofy lotniczej za kilkadziesiąt dolarów.


1. Ładunki wybuchowe w silnikach

Trudno nie zgodzić się z opinią, że skrzydła w samolocie są bardzo ważne. Chociażby dlatego, że właśnie tam znajduje się zbiornik paliwa i silniki, a w silnikach… ładunki wybuchowe. Co ciekawe, nie służą one do zniszczenia maszyny, ale do jej uratowania w razie pożaru silnika. Po wykryciu ognia, jeden z dwóch umieszczonych tam ładunków rozrywa hermetyczną i poddawaną ogromnemu ciśnieniu obudowę, a system gaśniczy rozpoczyna wtryskiwanie specjalnych płynów, mających na celu ugaszenie płomieni.

2. Twój samolot może być niesprawny

Okazuje się, że nawet płacąc setki złotych za bilet możemy trafić do maszyny, której stan techniczny będzie przypominał ten z taboru łódzkiego MPK. Liniom lotniczym zależy, by samolot na siebie zarabiał, a odbywać się to może jedynie wtedy, kiedy lata. Remont może przecież zająć od kilku godzin do kilku dni, a nawet tygodni. O tym, co powinno być sprawne, a co niekoniecznie decyduje MEL, czyli lista minimalnego wyposażenia. Problem w tym, że dokument ten pozwala samolotowi latać, jeśli działa chociaż połowa systemów. Wtedy to kapitan decyduje o starcie. Ale przecież linia lotnicza może znaleźć mniej kapryśnego pilota…

3. Powietrze z silnika

Chociaż na wysokości, na której latają samoloty pasażerskie powietrze ma taki sam skład (około 20% tlenu) jak na powierzchni, to jest o wiele za rzadkie, by mógł nim oddychać człowiek. Konstruktorzy znaleźli więc sposób – pobieranie powietrza z silników, które je „zagęszczają”. Jednak powietrze wdychane przez pasażerów nie jest takie samo, jak to na ulicy, gdyż wtedy powstałaby zbyt duża różnica ciśnień. Powietrze w kabinie pasażerskiej przypomina to ze szczytu Rysów.



4. Dekompresja jest groźniejsza, niż może się wydawać

Podstawowa zasada przeżycia w przypadku dekompresji, to założyć maskę tlenową tak szybko, jak jest to możliwe. Mamy na to jakieś 35 sekund, po tym czasie nasz mózg nie wytrzyma i najpierw poczujemy euforię, potem zakręci nam się w głowie, a na końcu stracimy przytomność. Dodatkowym zagrożeniem jest niska temperatura powietrza, które po dostaniu się do wnętrza samolotu może spowodować coś w rodzaju mgły, a to z kolei wywoła panikę u pasażerów.

5. Maski tlenowe działają tylko chwilę

Gdy już zajdzie potrzeba oddychania przez specjalne, żółte maseczki zwisające z sufitu, przekonacie się, że nie jest to czyste i chłodne powietrze. Do dostarczenia tlenu używa się wtedy generatora chemicznego, składającego się z… płonącego kawałka metalu. W procesie jego spalania powstaje tlen z całym dobrodziejstwem inwentarza, czyli dymem, przykrym zapachem i smakiem, a nawet lekkimi oparzeniami. Metal nie może palić się wiecznie i maska przestanie pracować po około 12 minutach. Tyle czasu mają piloci na to, by zejść na wysokość, na której można oddychać bez masek. Piloci są o tyle w lepszej sytuacji, że korzystają z butli z tlenem, a powietrza starczy im na dwie godziny.


maski tlenowe w samolocie

6. Dmuchane trapy nie działają jak łódki

Przyjrzyjcie się instrukcjom postępowania w sytuacjach awaryjnych. Jeśli na ilustracji pasażerowie w kamizelkach ratunkowych dryfują na powierzchni wody trzymając się jedynie dmuchanej trapy, a nie siedząc w niej, to oznacza, że nie da się jej wykorzystać jako łódki. Jeśli ktoś spróbuje na nią wejść, przewróci całe ustrojstwo. Sęk w tym, że trapy-tratwy ważą sporo i po prostu nie opłaca się ich umieszczać w samolotach latających głównie nad lądem. Dobra wiadomość jest taka, że maszyny na lotach transatlantyckich posiadają tratwy.

7. Urządzenia elektroniczne nie wpływają na pracę samolotu

Pasażerom w końcu pozwala się na korzystanie z ich telefonów komórkowych podczas lotu. W niektórych przypadkach, np. zła widoczność lub niski pułap chmur samoloty wykorzystują dla nawigacji sygnały z ziemi i jest teoria, że komórki zakłócają te sygnały. Jednak nie ma na to żadnych dowodów. Poza tym, czy maszynę za kilka milionów dolarów można tak po prostu rozbić za pomocą telefonu?

AKTUALIZACJA: Od tego roku, przynajmniej amerykańskie, linie lotnicze nie zabraniają korzystania z urządzeń elektronicznych, nie można tylko dzwonić.

8. Ale komórki pilotów mogą doprowadzić do tragedii

Były przypadki, w których dzwonek telefonu lub jego wibracje odciągnęły uwagę pilotów w krytycznym momencie, np. pewien pilot zapomniał wysunąć podwozie, a jeszcze inny ledwo dał radę wznieść maszynę, bo zagapił się i nie wykonał odpowiedniego manewru.

9. Minimum paliwa to jeszcze nie tragedia

Linie lotnicze starają się oszczędzać na paliwie i tankują samoloty prawie „na styk”. Wiadomo, więcej paliwa to większa masa samolotu i więcej pracy dla silników, które spalą go więcej, by maszyna doleciała na miejsce. „Prawie” z pierwszego zdania robi jednak wielką różnicę – zbiorniki samolotu napełnia się ilością paliwa większą o około 5%, niż wymaga tego trasa. Zapas ten może być wykorzystany w razie wycieku lub konieczności zmiany miejsca lądowania.

10. Panikę można wywołać za odpowiednią kwotę

Pamiętacie ćwiczenia przeciwpożarowe w szkole? Zawsze wszystko szło jak po maśle – żadnych ofiar, nikt się nie zgubił. Po jednej z katastrof lotniczych, w której zginęło wielu pasażerów, badacze postanowili sprawdzić, dlaczego ofiar było tak dużo, mimo że teoretycznie powinno być ich mniej. Eksperymenty nie dawały rezultatów – ich uczestnicy nie potrafili oddać paniki panującej na pokładzie w czasie katastrofy i ewakuacja odbywała się bez przeszkód. W jaki sposób wywołano efekt paniki? Badacze obiecali dać po 30 dolarów tym, którzy wydostaną się z samolotu jako pierwsi. Tak mała suma wystarczyła, by dotąd poważni ludzie zaczęli się przepychać i wdrapywać na cudze fotele w celu szybszego wyjścia z maszyny. Ilość ofiar z eksperymentu zgadzała się z tą z prawdziwej katastrofy.



ZOBACZ TEŻ: Ciekawostki o samolotach i lataniu

CIEKAWOSTKI

Początek strony