Przedstawiamy 6 propozycji filmów, które opowiadają o miłości, ale nie są komediami romantycznymi. Zamiast wybuchów śmiechu, możecie liczyć na dużą dawkę emocji i niezapomniane wrażenia. Oto nasze sugestie.




10. To właśnie miłość (Love Actually, 2003)

Obecność lekkiej komedii Richarda Curtisa na naszej liście z pewnością wielu zaskoczy. Cóż, można powiedzieć, że po prostu tak wyszło z głosowania – najwyraźniej jesteśmy wszyscy mniejszymi lub większymi sympatykami „To właśnie miłość”. Film ten jest swego rodzaju syntezą lekkiego, ale całkiem inteligentnego stylu wyznaczonego przez scenariusze Curtisa dla topowych angielskich komedii romantycznych, które, przyznajmy to, humorem i poziomem biją amerykańskie na głowę. Ale trzeba też przyznać, że film Curtisa pokazuje całą paletę barw tematu miłości – od wątków czysto humorystycznych (wyprawa „na laski” do USA, rozmowy podczas kręcenia dubli w filmie erotycznym, czy słynny wątek premiera UK), poprzez bardziej prawdziwe (jak sobie poradzić z miłością do żony najlepszego przyjaciela), aż po tematy już całkiem poważne (budowanie relacji z pasierbem po śmierci jego matki, odpowiedzialność wobec chorego brata, czy – najlepiej chyba poprowadzony – wątek dojrzałej fascynacji inna kobietą niż własna żona, bez refleksji dokąd ta fascynacja może prowadzić). Ważne też, że owe wątki tworzą razem bardzo spójne, wartkie i naprawdę, naprawdę dowcipne widowisko, które ogląda się z niekłamaną przyjemnością.

9. Moulin Rouge (2001)

Ten film urywa głowę. Kolorem, dźwiękiem i rozpędzonymi ruchami kamery, które agresywnie podrywają zmysły, przepuszczając jeden wielki atak na widza zaplanowany jak wjazd drewnianego konia do Troi: spektakularnie i bez uprzedzenia. Bazowi Luhrmanowi, człowiekowi, który jak mało który potrafi godzić sprzeczności, nie wadzi to w opowiadaniu historii tyleż ekspresyjnej, co delikatnej. W „Moulin Rouge” uniesienia wymierza według schematu prostego filmu o miłości i dramaturgii starej jak „Romeo i Julia”. Wielkie uczucie wybucha od pierwszego wejrzenia, przeszkody częściej się mnożą niż znikają, a zły trzeci może być najgorszym bezdusznikiem – życie i tak weźmie nad nim górę. On jest duszą poetycką i idealistyczną, ona wie, że w świecie rządzi kasa i sława. Wiadomo nie od dziś, że przed miłością ugną się wszystkie podziały. Mimo całej swej fabularnej prostoty i bombastycznej formy, „Moulin Rouge” gorliwie przekonuje, że wielkie uczucie zdarza się tylko raz i jest jak zastrzyk młodości niezależnie od wieku zakochanych. I udaje mu się osiągnąć szczerość emocji. Między sztucznymi scenografiami, niewiarygodnymi przeróbkami piosenek, kiczowatymi falbanami i bezlitosnym blaskiem neonów paryskiego kabaretu. A to sztuka z gatunku tych najwyższych.

8. Śniadanie u Tiffany′ego (Breakfast at Tiffany′s, 1961)

Literacki pierwowzór filmowego klasyka z Audrey Hepburn w roli głównej to dużo bardziej cyniczna i wielowarstwowa opowieść niż jego ekranizacja. Na taśmie filmowej skupiono się przede wszystkim na pokręconej relacji między Holly Golightly a jej sąsiadem, która przeradza się w uczucie o wielkiej mocy naprawczej. Główna bohaterka, zagubiona, zrezygnowana, chaotyczna i skłonna do buntu, dzięki miłości odkrywa swoje prawdziwą twarz i przestaje uciekać przed życiem. Miłość ma tutaj stanowczo wymiar symboliczny – to ostatnia deska ratunku, zjawisko czyste w konfrontacji z zepsutą rzeczywistością, uczucie, dla którego warto walczyć, a które daje radość nawet w niezupełnie poukładanych kolejach losów bohaterki.

7. Romeo i Julia (Romeo + Juliet, 1996)

Baz Luhrmann lubi bawić się kinem i nie inaczej jest w przypadku jego pierwszego prawdziwego hitu. Ekranizacja nieśmiertelnej sztuki Williama Szekspira łączy uniwersalność najsłynniejszej w kulturze tragedii miłosnej z nowoczesną oprawą filmową. Bohaterowie deklamują tekst szekspirowskiego dzieła, ale popowa oprawa muzyczna, swobodny współczesny styl i teledyskowy montaż sprawia, że nie czuć czasu jaki upłynął od napisania oryginalnej sztuki. Wszystko jest świeże, agresywne i dynamiczne, a Romeo i Julia mają twarze nastoletnich idoli – Leonarda DiCapria i Claire Danes. Niezależnie jednak od przyjętej formy, „Romeo i Julia” to romans wszech czasów, którego istota nie ulega zmianie od setek lat i cały czas angażuje tak jak kiedyś. Wielkie, niewinne uczucie skonfrontowane z okrucieństwem i głupotą odwiecznego konfliktu między dwoma rodzinami ma wielką siłę oddziaływania na odbiorcę, a tragiczny finał historii oparty na nieszczęśliwym nieporozumieniu dodatkowo czyni z „Romea i Julii” opowieść skrajnie romantyczną.

6. Bliżej (Closer, 2004)

Mike Nichols nakręcił jeden z najbardziej wstrząsających filmów o miłości z uwzględnieniem jej najpodlejszych, najbardziej egoistycznych i przygnębiających stron. W „Bliżej” nie ma bliskości duchowej między dwojgiem zakochanych ludzi, a tylko gra przyciągania i odpychania czysto fizycznego, tak jakby seks był w świecie bohaterów walutą, za którą kupią określone emocje: zemstę, chwilę spełnienia, poczucie władzy. Wchodząc jednak w podobny układ, czwórka protagonistów coraz bardziej oddala się od wymarzonej bliskości w wymiarze uczuciowym. Ze względu na teatralny rodowód, „Bliżej” to film dialogowy, ale brak dosłownego pokazania wielu sytuacji nie umniejsza siły, z jaką obraz oddziałuje na widza. Soczyste, mocne słowa, z których zbudowano historię potrafią uderzyć z obezwładniającą siłą, zajść za skórę i jeszcze długo po seansie powracać do głowy pod rozwagę. „Bliżej” ma w sobie coś brutalnego, dzikiego, przeszywającego…nie daje nadziei na szczerość i prawdziwe partnerstwo w związku, a sugeruje raczej konieczność posiadania. W rezultacie okazuje się, że to bardzo pesymistyczny i surowy, ale ciągle intrygujący film o miłości bez idealizowania czy słodzenia. Autentyczności „Bliżej” przydają rewelacyjni aktorzy: Natalie Portman, Clive Owen, Julia Roberts i Jude Law, z naciskiem na pierwszą dwójkę. To dzięki nim każde słowo ze scenariusza trafia w samo sedno. I boli.

5. Tajemnica Brokeback Mountain (Brokeback Mountain, 2005)

Szalone lata sześćdziesiąte. Na zachodzie wybucha rewolucja seksualna, przetacza się druga fala feminizmu, powstaje ruch hippisowski. Afroamerykanie maszerują na Waszyngton, w Nowym Jorku dochodzi do zamieszek na tle dyskryminacji środowisk LGBT. Ale na Dzikim Zachodzie, pośród górzysto-równinnych terenów Wyoming, świat stoi w miejscu. Kowboje pracują na ranczach, wypasają bydło, największą atrakcją – przynajmniej oficjalnie – nie są wyrastające ówcześnie jak grzyby po deszczu kina porno czy peep-showy, tylko zawody rodeo. W takiej scenerii, podczas sezonowego wypasu owiec, rodzi się miłość pomiędzy nieśmiałym, romantycznie usposobionym Jackiem (dobry Jake Gyllenhaal) i mrukliwym, szorstkim, zamkniętym w sobie Ennisem (genialny Heath Ledger). Miłość z góry skazana na klęskę, determinowana przez środowiskowy ostracyzm, po szekspirowsku tragiczna i zakazana jak w „Lolicie” czy „Leonie zawodowcu”. Ten wybitny melodramat, nakręcony na podstawie opowiadania Edny Annie Proulx, zdobył osiemdziesiąt branżowych nagród i uznanie widzów i krytyków na całym świecie. W Polsce redakcje m.in. „Filmu”, „Przekroju”, „Stopklatki” i „Esensji” uznały „Brokeback Mountain” za film roku 2006 – jak widać, mimo etykietki narodu homofobicznego, do Wyoming czy innego Teksasu nam daleko.

4. Piękna i bestia (Beauty and the Beast, 1991)

Nawet dziś trzeba oddać Disneyowi należne mu honory. Oglądając „Piękną i bestię” po latach okazuje się, że w klasycznych animacjach przetrwało najważniejsze: emocje. Wypracowana przez Disneya maniera lekko egzaltowanych zachowań, gwałtownych porywów, śpiewania bez szczególnych powodów i czarownej naiwności nadal służy tym filmom, mimo staromodności powyższych pomysłów. Pierwsza animacja nagrodzona najważniejszym Złotym Globem, pierwsza nominowana do Oscara dla najlepszego filmu. I pierwsza, która trwoży jak horror a kryje się pod płaszczykiem bajki. Już przy otwierającej scenie zaczyna się delikatne podgryzać paznokcie z nerwów, a im dalej w las (i to dosłownie) tym bardziej prawdopodobne, że odnajdziemy zęby gdzieś w okolicach łokci. Ale nie pomyliliśmy rankingów – film Gary’ego Trousdale’a i Kirka Wise’a to olśniewająca historia o rozkwitaniu pięknej miłości w najobrzydliwszych sceneriach. Niech was nie zmyli jej dwuwymiarowość – uczucia są tu absolutnie trójwymiarowe i namacalne.

3. Titanic (1997)

Jeszcze przed sukcesem „Avatara” połączenie kina katastroficznego i historii miłosnej ponad podziałami klasowymi według przepisu Jamesa Camerona królowało bez przestanku na szczycie światowego box office’u. Niezależnie jednak od strony finansowej, „Titanic” długo jeszcze będzie królował w sercach widzów jako jedno z najbardziej porywających przedsięwzięć kina i piękna opowieść o uczuciach. To właśnie romans między nieszczęśliwą arystokratką Rose a biednym artystą Jackiem – młodzieńczy, buntowniczy i autentyczny – sprawia, że tragiczny koniec monumentalnego statku uderza w widza z całym impetem emocjonalnym. Miłość z pokładu „Titanica” jest nieszczęśliwa, ulotna, szalona i pozostawia po sobie ślad nie do zatarcia. Do tego, pełna jest poświęcenia i przywiązania nawet w obliczu zbliżającej się nieubłaganie śmierci i wobec wszechobecnej, bezpardonowej walki o przetrwanie. Kto wie, może wizja Camerona nie wystarczyłaby do osiągnięcia sukcesu w kategoriach kina romantycznego, gdyby nie Kate Winslet i Leonardo DiCaprio – szczerzy, przekonujący i pasujący do siebie na ekranie. A nie wolno zapominać, że słynna scena pocałunku na dziobie Titanica z ich udziałem weszła już do historii kina.

ZOBACZ TEŻ: 10 faktów o Titanicu

2. Przeminęło z wiatrem (Gone with the Wind, 1939)

Pocałunek głównych bohaterów z legendarnego dzieła Victora Fleminga to ikona filmowego romansu, mimo że ta epicka, 4-godzinna opowieść porusza, oprócz kwestii miłości, także wiele innych tematów. Jednak, gdy słyszymy tytuł „Przeminęło z wiatrem” na myśl przychodzi przede wszystkim obraz ostentacyjnego uczucia w różnych formach: miłość do ziemi, do ojczystego miasta, do rodziny, do kraju, do wolności i niezależności. Dopiero na końcu wyliczanki pojawia się miłość między bohaterami, która również przyjmuje zaskakujące formy. W końcu taka bohaterka jak Scarlett O′Hara nie potrafi obdarzać uczuciem w sposób jasny i prosty. Stąd, gdy miota się między Ashleyem Wilkesem a Rhettem Butlerem przechodzi od kaprysu i egoistycznych zachcianek przez wdzięczność i wątpliwości po podziw i determinację w odzyskaniu ukochanego. Nic dziwnego, że tak bogate, bardzo ambiwalentne i pokrętne uczucie odcisnęło się piętnem na historii kina i nie może zostać pominięte, gdy mowa o miłości w filmach. Poza tym, „Przeminęło z wiatrem” zastosowuje się do wszelkich reguł dobrego romansu, w którym liczą się wyraziści bohaterowie, obdarzając ekranową namiętność nieokiełznaną osobowością Vivien Leigh i twardym charakterem Clarka Gable′a. Duetu zapamiętanego na zawsze.

1. Casablanca (1942)

Nie mogło być innej decyzji – „Casablankę” kochamy wszyscy dozgonną miłością. Za genialne role Bogarta, Bergman, Henreida, Rainsa. Za teksty Ricka. Za humor i cynizm kapitana Renault. Za klimat baru i całego miasta. Za muzykę i „As Time Goes By”. Za wyraziste postacie i szczere uczucia. Za „zawsze zostanie nam Paryż”. Za zakończenie. Za „początek pięknej przyjaźni”. „Casablanca” to przecudowna opowieść miłosna, ale poza tym oczywiście wybitne – praktycznie pod każdym względem – dzieło filmowe. Ale spójrzmy na tę miłość. Gorący romans w Paryżu, rozstanie, ponowne spotkanie, uświadomienie sobie złożoności nowej sytuacji, najtrudniejsze decyzje. Miłość czy obowiązek? Trójkąt, w którym nikogo nie możemy potępić, a więc żadne rozwiązanie nie może być satysfakcjonujące. Ale czy na miejscu Ricka postąpilibyśmy tak samo? Na litość, czy jakikolwiek mężczyzna wyrzekłby się kobiety w imię jakiegoś obowiązku, słuszności, prawości? Nie, to niemożliwe. Ale dlatego właśnie Rick staje się kimś absolutnie wyjątkowym, fascynującym. Czy możemy się dziwić Woody′emu Allenowi, gdy w „Zagraj to jeszcze raz, Sam” twierdzi, że całe życie czekał na taką chwilę, by móc się zachować tak jak wspaniały Bogie?



ZOBACZ TEŻ: Ciekawostki o Japonii

CIEKAWOSTKI

Początek strony